Świat Instant, czyli jak nie monitorować skrzynki e-mail 24/7
Słodka pianka wstępem do słodkiego, miłego życia
Słyszeliście kiedyś o tzw. teście Marshmallow? Chodzi o badania, które prowadził Walter Mischel, a które potocznie nazywa się testem cukierkowym.
Generalnie chodziło o to, aby sprawdzić, jaki związek ma samokontrola, siła woli i umiejętność odraczania nagród w czasie z szeroko pojętym funkcjonowaniem ludzi w społeczeństwie (od wyników testów w szkole, przez zachowania w sytuacjach społecznych, aż do poczucia własnej wartości).
Na czym polegał test? Dzieci dostawały od badaczy piankę marshmallow i stawiane były przed niełatwym wyborem. Albo mogę zjeść piankę teraz, albo mogę poczekać kilka minut, nie jeść pianki i w nagrodę dostać drugą. Jak to wygląda w praktyce, można obejrzeć na wielu filmikach z takich eksperymentów. Jeden z nich poniżej.
Świat Instant
Obserwując świat dookoła, mam czasami wrażenie, że wszyscy żyjemy w jednym wielki laboratorium i jesteśmy nieustannie poddawani takiemu właśnie eksperymentowi.
Nasz świat zamienił się w „świat instant”. Dzięki różnego rodzaju udogodnieniom, technologicznym nowinkom nasz komfort życia szybuje nieustannie w górę, a jak wiadomo do dobrego bardzo łatwo się przyzwyczaić.
Co raz częściej oczekujemy, że to o co prosimy, to co zamawiamy (czyli wszelkiego rodzaju usługi, z których korzystamy) zostanie dostarczone „na już”. Nie potrafimy funkcjonować w dłuższej perspektywie czasowej, a twórcy aplikacji walczących o naszą uwagę bezlitośnie to wykorzystują – stąd tak wielka popularność portali społecznościowych czy wszelkiego rodzaju komunikatorów. Odpowiedzi, komentarze, lajki – łapiemy to wszystko, bo jest swojego rodzaju natychmiastową nagrodą za nasze zaangażowanie online, daje nam poczucie bycia potrzebnym i ważnym.
Powiedzmy sobie szczerze, kiedy usłyszysz charakterystyczny dźwięk komunikatora oznajmiający ci, że „masz nową wiadomość” albo że „dostałeś nowy komentarz”, „masz nowego lajka”, nie jesteś w stanie powstrzymać się, żeby nie sprawdzić, co tam nowego przyszło. Ja nie jestem tu wyjątkiem. To już niemal odruch bezwarunkowy – słyszysz dźwięk i od razu sprawdzasz, co przyszło, od razu zaspokajasz swoją ciekawość.
Ciekawa jestem jakie wy macie sposoby, aby radzić sobie z takimi rozpraszaczami. Ja koniecznie muszę mieć wyłączone powiadomienia oraz dźwięki powiadomień. I to dotyczy zarówno portali społecznościowych (sprawy prywatne) jak i programów pocztowych w pracy (sprawy biznesowe).
Korporacyjno-mailowy świat instant
Świat Instant zawitał również do nas w korporacjach, a najszybciej zaobserwujecie to przyglądając się komunikacji mailowej. Żeby nie było, ja sama w tym świecie instant funkcjonuję, a e-mail jest jednym z podstawowych sposobów komunikowania się. Nie da rady całkiem od tego uciec, ale jeśli chociaż raz na jakiś czas pojawia mi się w głowie czerwone światło, które każe zastanowić się nad tym, w jaki sposób podchodzę do skrzynki e-mail oraz samych wiadomości, to chyba nie jest jeszcze tak źle.
Sprawdzanie inboxu i e-maili, podobnie jak wspomniane wyżej portale społecznościowe, może stać się uzależnieniem. Macie czasami tak, że cały dzień regularnie sprawdzacie folder wiadomości przychodzących, że wysyłając do kogoś e-maila oczekujecie od niego natychmiastowej odpowiedzi, prawie jak w rozmowie twarzą w twarz? Ja się przyznaję bez bicia. Coraz częściej łapię się na takim właśnie podejściu. Większość osób tak długo już funkcjonuje w takim e-mailowym świecie instant, że traktuje go jako normę. Tak bardzo przyzwyczajamy się do pewnych rzeczy, że nie pamiętamy już, że może być inaczej.
Ostatnio całe szczęście ktoś przypomniał mi, że tak nie jest. Warto sobie czasami przypomnieć, że odpisywanie na maile co prawda może dawać poczucie bycia zajętym (wysłałem już dzisiaj tyle wiadomości = wykonałem sporo pracy), ale czy firma,w której pracujesz zatrudniła cię po to, abyś jedynie odpowiadał na e-maile?
Jeśli oczekujesz natychmiastowej odpowiedzi skorzystaj z takiego kanału komunikacji, który naturalnie taką natychmiastową odpowiedź ci zapewni. Zadzwoń po prostu do kogoś lub porozmawiaj z nim. No ostatecznie skorzystaj z komunikatora. Tutaj czas reakcji osoby, z którą się komunikujesz teoretycznie powinien być szybszy niż przy wiadomościach e-mail, ale podobnie jak odpowiadanie na maile nie jest wpisane w twoje główne obowiązki, tak i nie jest nimi reagowanie na wiadomości pojawiające się na komunikatorze. Założę się, że masz ważniejsze projekty i priorytety, którymi powinieneś się zajmować, prawda?
Trochę mniej pierwiastka instant w świecie instant
Najlepsze praktyki zarządzania czasem oraz skrzynką e-mail mówią o kilku rozwiązaniach wartych wypróbowania.
1) Spokojne poranki.
Nie zaczynaj dnia od sprawdzania e-maili. Zajmij się swoimi najważniejszymi priorytetami zanim zatopisz się w świat wiadomości. Ustaw status na komunikatorze na „nie przeszkadzać”. Schowaj się gdzieś w sali konferencyjnej (jeśli na co dzień siedzisz na tzw. open space) – wszystkie chwyty dozwolone.
Serdecznie polecam, u mnie poranki bez maili sprawdzają się bardzo dobrze.
2) Batch-processing, czyli masowe przetważanie
Wyznacz sobie konkretne pory w ciągu dnia, kiedy faktycznie będziesz pracować na skrzynce odbiorczej i odpisywać na wiadomości. Zarezerwuj sobie nawet czas w kalendarzu, aby mieć pewność, że po drodze nie wpadnie tam jakieś nieoczekiwane spotkanie. Zajmowanie się e-mailami hurtowo na pewno pójdzie ci szybciej, niż odpisywanie co chwilę w ciągu dnia na pojedyncze wiadomości. Eliminujemy tzw. switchtasking – jeśli co chwilę wracasz do swojego inboxu, to tracisz za każdym razem czas, bo twoja uwaga i skupienie co chwilę muszą zmieniać obiekt, na który są nakierowane.
Na tym polu jeszcze trochę pracy przede mną. Są takie dni, kiedy faktycznie sprawdzam wiadomości 2-3 razy w ciągu dnia i poza tym na skrzynkę nie zaglądam. Są jednak i takie, kiedy monitoruję ją praktycznie cały czas, co nie ukrywając bardzo rozbija mi dzień. Do poprawki 🙂
3) Zakomunikuj to innym osobom, z którymi pracujesz
Daj znać wprost, kiedy i jak często sprawdzasz skrzyknę odbiorczą, aby inni nie oczekiwali twojej nieustannej, natychmiastowej e-mailowej dostępności. Czasami poleca się ustawienie takiej właśnie automatycznej wiadomości informującej, kiedy pracujesz na skrzynce i jak szybko osoby piszące do ciebie mogą spodziewać się odpowiedzi.
Uwaga! W natłoku przychodzących wiadomości ludzie mogą twojego auto-respondera nie zauważyć. Warto więc po prostu im o tym powiedzieć. I co jakiś czas przypominać.
Mój status w tym zakresie – do wdrożenia / do zrobienia.
4) Odejście od e-maili, czyli naucz się rozmawiać
Naucz innych, że jeśli chcą natychmiastowej odpowiedzi mają dzwonić! Nawet nie pisać na komunikatorze.
Niby każdy o tym wie, ale chyba trzeba się co jakiś czas z tym przypominać i samemu również zacząć w ten sposób działać (nie zarzucać innych wiadomościami).
Status: do poprawki 🙂
5) Jeśli już piszesz e-mail, napisz go w odpowiedni sposób
To już temat na dłuższą opowieść. Myślę, że wrócimy do niej za jakiś czas.
Kończąc dzisiejsze przemyślenia i wychodząc z wąskiej perspektywy komunikacji pisanej do szerszego kontekstu realizowania swoich celów, dodaję na swoją listę książek do przeczytania kolejną pozycję: Test Marshmallow. O pożytkach płynących z samokontroli. Walter Mischel.
0 KOMENTARZ