15 49.0138 8.38624 1 1 4049 1 http://www.notespomyslow.pl 300
theme-sticky-logo-alt

12 tygodniowy rok – cała prawda o tym, co mi (nie)wyszło

Nie wystarczy przeczytać, trzeba jeszcze sprawdzić

Dawno, dawno temu. A może nawet wczoraj…. opisałam dla Ciebie strategię 12 tygodniowego roku. Jeśli jeszcze nie czytałeś wpisu, a jesteś zainteresowany tematem produktywności, to śmiało wskakuj – 12 tygodniowy rok.

Ponieważ mocno wierzę w praktyczne podejście do różnych tematów, a równolegle do tego daliście znać, że chcecie usłyszeć, jak ten 12 tygodniowy rok wyglądał u mnie w praktyce, to dzisiaj kontynuacja tematu.

Zgodnie z zalecaniami autora, wybrałam swoje priorytety, zaplanowałam działania, określiłam wskaźniki i zaczęło się testowanie na żywym organizmie (#testowaneNaBlogerze).

Spokojnie, moja własna osoba testerko-blogerki na tym nie ucierpiała. Mam natomiast dla was garść wniosków i przemyśleń, które w końcu udało mi się spisać.

 

Praktyczne testy i wyniki ich realizacji

Zanim przejdę do konkretów, jeszcze raz bardzo polecam przeczytanie książki „12 tygodniowy rok” i zapoznaje się z całym programem. Dzisiaj nie będziemy mieć czasu na to, aby dokładnie wszystko wyjaśniać.

A jeśli nie masz na tyle czasu, żeby przeczytać całą książkę, to ponownie zapraszam do mojego wcześniejszego wpisu, gdzie trochę o tym 12-tygodniowym roku opowiadam.

 

Wniosek #1 – liczba priorytetów

Po pierwsze, autor zaleca, aby na pierwszy 12-tygodniowy rok wybrać sobie jeden lub dwa duże cele do realizowania.

Moim zdaniem, jeżeli robisz to po raz pierwszy, dwóch dużych celów nie masz szans ciągnąć jednocześnie.

Musisz pamiętać, że ten swój nowy, duży cel dokładasz jednak do wszystkiego, co robisz na co dzień. Twoja rzeczywistość i kontekst, w którym funkcjonujesz, nie znikną nagle tylko dlatego, że właśnie postanowiłeś realizować ambitny cel.

Tak więc rozsądnie i nie za dużo na raz, bo się zniechęcisz, i to bardzo szybko. Podobnie jak z wyrabianiem nowych, dobrych nawyków – lepiej pracować nad jednym, ale porządnie!

Ja wybrałam sobie co prawda te dwa zalecane cele, ale jest duże ALE. Jeden z nich realizuję, natomiast drugi niestety czekał, czekał i się nie doczekał… nawet rozpoczęcia. Chociaż plan oczywiście był zrobiony, motywacja była i tak dalej i tak dalej…

 

Wniosek #2 – ponownie o liczbie priorytetów

Zgodnie z założeniem 12-tygodniowego roku, kwartał traktujemy jak odpowiednik całego roku. Każdy tydzień jest więc odpowiednikiem miesiąca.

Takie skondensowanie czasu i zmiana perspektywy ma pomóc nam nie odkładać na później. Skoro więc swój duży cel zrealizujesz w kwartał, to ponownie zapytam – po co ci dwa lub trzy cele?

Jeśli w ciągu 3 miesięcy zrealizujesz porządnie jeden wybrany cel, a rok jak wiadomo ma 4 kwartały, to w ciągu roku i tak zdążysz zrealizować cztery duże projekty.

To i tak w wielu przypadkach cztery razy więcej niż normalnie ? (sorry, takie moje założenie).

I myślę, że to jest o wiele bardziej życiowe podejście. Jest wtedy szansa, że takie wdrażanie po kolei pozwoli na to, że twoje nowe nawyki przejdą na tak zwanego autopilota.

Wprowadzisz jeden nawyk (lub zestaw nawyków związanych z realizowanym celem). Nad nim nie będziesz już musiał się za bardzo zastanawiać, nie będzie zjadał twojej siły woli i wtedy spokojnie, w kolejnym kwartale, zajmujesz się kolejnym… i kolejnym…

 

Wniosek #3 – droga i radości

Jak już sobie wymyślisz ten swój cel, to zgodnie z tym, o czym pisze autor książki „Zrobione”, utnij go sobie o połowę i po prostu ciesz się z postępów i małych sukcesów.

Słowo klucz – „ciesz się”! Nie ma chyba nic gorszego, niż cele, które nie dają Ci radości.

Tak wiem, że to już inna książka, ale ostrzegałam na początku, że będzie praktycznie.

 

Wniosek #4 – wskaźniki i monitorowanie postępów

Jeżeli chodzi o monitorowanie postępów twojego 12 tygodniowego roku, ponownie nie przesadź z ilością małych zadań, które faktycznie chcesz monitorować i które mają pokazywać postęp twoich działań.

Jeśli możesz, wprowadzaj je stopniowo, na przykład, co tydzień albo co dwa tygodnie. Podobny schemat będzie działać, jeżeli realizujesz jeden wielki cel, ale w jego ramach masz dużo mniejszych nawyków, których chcesz przypilnować.

Przykładowo, chcesz zadbać o swoje zdrowie, wprowadzasz więc za dużo  zmian na raz (zmiana odżywiania, treningi, detox cukrowy, regularny sen, monitorowanie kroków itd. itp.). To znowu się nie sprawdzi. Za duża rewolucja na raz równa się totalna klapa.

Trzeba pamiętać, że zmiana to stres i walka ze starymi przyzwyczajeniami. To nam zjada strasznie dużo energii i siły woli bo mamy dużo nowych „decyzji” do podjęcia. I wracamy znowu do punktu wyjścia. Realizacja dwóch albo trzech dużych celów na raz, w tak intensywny sposób, jakim jest 12 tygodniowy rok, jest trochę bez sensu.

U mnie przynajmniej się to nie sprawdziło przy pierwszym podejściu. Może u Ciebie będzie inaczej. Może moje kolejne podejścia do tej metody będą lepsze. Na pewno dam znać. W każdym razie, uważaj na liczbę wskaźników postępu.

 

Wniosek #5 – dwa rodzaje wskaźników

Wróćmy jeszcze na chwilę do wskaźników monitorowania postępów. Wcześniej wspomniałam, że za duża ich ilość nie jest zbyt dobra. To fakt. Natomiast koniecznie musisz mieć dwa ich rodzaje i z tym zgadzam się w zupełności z autorem książki „12-tygodniowy rok”.

Po pierwsze, musisz mieć wskaźniki, które pokażą ci przebytą drogę. To one będą cię na codzień motywować. Jesteś achieverem? Jeśli tak, to się ucieszysz. Tutaj właśnie wchodzi, ubrana cała na biało, twoja lista to-do i odhaczanie rzeczy, które udało się zrealizować.

Po drugie, potrzebujemy jeszcze innego wskaźnika. Potrzebujemy wiedzieć, jaki procent swojego celu zrealizowaliśmy (oczywiście, jeśli jest to taki cel, który da się zmierzyć zważyć policzyć itp.), czyli zerkamy w drugą stronę i patrzymy, ile jeszcze zostało do zrobienia.

Przez większość czasu motywować Cię będą te zadania, które już udało się zakończyć. Fakt, że zbliżasz się do założonego celu, będzie motywujący dopiero pod sam koniec drogi do niego, na ostatniej prostej.

Dlatego tak ważne jest śledzenie całej przebytej drogi, a nie tylko dołowanie sie tym, jak dużo jeszcze zostało do zrobienia. Linia mety w zasięgu wzroku zmotywuje faktycznie pod koniec.

 

Wniosek #6 – notuj, notuj, notuj

Kolejna rzecz związana ze wskaźnikami. Zapisuj je, notuj swoje przemyślenia, a najlepiej rób to ręcznie.

Powtórzę jeszcze raz, bo to szalenie ważne. Notuj swoje przemyślenia i najlepiej rób to ręcznie.

Stary dobry ołówek czy długopis i zwykła kartka papieru albo fajny notes zadziałają o wiele lepiejniż aplikacje do śledzenia nawyków. Również przetestowałam. Trust me.

W aplikacji zawsze coś można kliknąć, odkliknąć, zmienić… i tu łatwo o małe oszustwa (#zAutopsjiBlogera). Przy papierowym notesie jednak musisz na chwilę usiąść, zastanowić się trochę, wypisać różne rzeczy.

I nie bój się po tym notesie kreślić. Nie ma być idealny! To jest droga przez jaką idziesz. Nawet, jeżeli coś zaplanowałeś, a potem plany musisz zmienić, co z tego? Po prostu je zmień i idź dalej do przodu.

Podam ci przykład. Załóżmy, że chcesz dokładnie planować posiłki, podobnie jak chciałam robić ja.  To był jeden z moich wskaźników, które sobie wybrałam, ale w pewnym momencie okazało się, że wspaniale ułożony plan nie jest do końca realizowany.

Na początku tygodnia coś tam sobie wymyślasz, że będziesz jeść, a tu nagle masz ochotę na coś innego, albo coś tam się podziało i plan nie wyszedł.

Ja znalazłam na to sposób. Dokładnie planowane w przeciągu tygodnia są lunche/obiady. Śniadania i kolacje to tak zwana wolna Amerykanka, czyli jem, na co mam akurat ochotę, natomiast w ramach dozwolonych produktów.

Notatki pomogły mi znaleźć ten schemat.

 

Wniosek #7 – małe podsumowania

Ostatnia rzecz, na jaką chcę zwrócić twoją uwagę, to jeszcze raz podkreślić konieczność zapisywania i odłożyć do tego robienie podsumowania każdego tygodnia (również zalecenie z programu 12 tygodniowego roku).

Jest to jeden z najfajniejszych nawyków. Zapisuj swoje przemyślenia, zapisuj na bieżąco wnioski. Przelewaj je na papier, jak tylko przyjdą ci do głowy. Zapisz, jak radzisz sobie z przeszkodami, co ci się udało, a co nie do końca wyszło i co z tym zrobić następnym razem.

Prowadzenie takiego dziennika offline to dobry patent na pobycie offline wieczorem. Weź swoj notes, może potem dobrą książkę, ale nie siedź przed ekranem telefonu.

 

Co z moim 12 tygodniowym rokiem?

I to tyle mój drogi. Tyle moich wniosków i przemyśleń na temat projektu pod tytułem „12 tygodniowy rok”.

Szczegółów nie będę wam zdradzać. Powiem tylko że na 2020 wybrałam dwa duże priorytety. Dwa, ponieważ jak wspominałam wcześniej, jeden z nich realizuje się jako kontynuacja. Dokładam więc do niego drugi. I koniec priorytetów na ten rok. Są dwa duże. I będą realizowane jeden po drugim, a nie jednocześnie.

A ty masz już wybrane swoje projekty? Co chcesz zrealizować w tym roku? Podziel się w komentarzach. Chętnie posłucham.

Gratuluję dotarcia do końca tekstu. Miało być kilka wniosków, a zrobił się z tego niezły elaborat.

Chyba udało mi się pobić swój własny rekord długości wpisu. Mam nadzieję, że Ci się przyda.

POPRZEDNI WPIS
Jeśli masz te cechy, e-learning jest zdecydowanie dla Ciebie
NASTĘPNY WPIS
Szczęście, problemy i działanie

Uwielbiam ciastka i inne słodycze więc mój blog również wykorzystuje ciasteczkowe pliki (tzw. cookies). Korzystając ze strony notespomyslow.pl wyrażasz na to zgodę. Szczegóły

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki

Zamknij